Faksy dywanowe, albo jak odnaleźć się w Dubaju od pierwszego dnia.

Faksy Dywanowe

Oferta pracy - szczegółowe informacje

 

 

Nazwa:

Mechanik Sprzetu Ciężkiego

Wymagania zawodowe:

3-5 lat doświadczenia przy naprawach samochodów ciężarowych, spychaczy i innych maszyn drogowych jak koparki,ładowarki. Naprawach silników (diesel), certyfikat poświadczający umiejętność napraw Diesel

Wykształcenie:

Dowolne lub kierunkowe

Wymagania jezykowe:

Dobra znajomość języka angielskiego (komunikacja tylko w języku angielskim)

Kraj pracy:

Zjednoczone Emiraty Arabskie - Dubaj

Miejsce pracy:

Warsztat

Pracodawca:

Agencja Rekrutacyjna

Opis pracy:

Badanie, diagnozowanie, serwis i naprawa maszyn, sprzętów drogowych, samochodów ciężarowych, spychaczy, ładowarek, koparek,

Długość kontraktu:

6 miesięcy okresu próbnego a następnie kontrakt na 2 lata z możliwością przedłużenia

Data rozpoczęcia kontraktu:

Styczeń

Wynagrodzenie brutto:

Rocznie: 32 600$ -> 2 700$ miesięcznie -> 15,89 $ za godzinę

Podatki:

Zgodnie z krajem zatrudnienia

Zwrot podatku:

Zgodnie z krajem zatrudnienia

Ilość godzin tygodniowo:

42.5 h tygodniowo

Godziny pracy:

8,5 h dziennie

Dni pracy:

5 - od niedzieli do czwartku (piątek, sobota wolne)

Zakwaterowanie:

Zapewnione i opłacone przez pracodawcę, tylko przez pierwszy tydzień. Później należy znaleźć sobie mieszkanie.

Wyżywienie:

We własnym zakresie

Data ważności oferty:

Do odwołania

Rozmowa kwalifikacyjna:

W niektórych przypadkach pracodawca przeprowadza telefoniczną rozmowę kwalifikacyjną z kondydatem lub rozmaowa ta odbywa się w siedzibie firmy ERTA w Krakowie

Czas oczekiwania na wyjazd:

1 - 4 tygodni

Koszt zwiazany z wyjazdem:

Pracodawca pokrywa koszty transportu, jedyne koszty to Ubezpieczenie roczne w wysokości 350zł

Uwagi:

Pracodawca opłaca bilet samolotowy, opiekę medyczną oraz "trzynastki". Święta zgodnie z kalendarzem w ZEA

Branża:

prace_fizyczne

Zainteresowanych proszę o rejestracje na stronie www.damyprace.pl
 

 

 

Artykuł

Powód przylotu do Emiratów? Azjatycki bakcyl złapany przez półtora roku pobytu w Indiach nie pozwolił mi długo usiedzieć w Europie. Kiedy tylko po św. Ance zaczęły się zimniejsze noce - nie było siły - trzeba było coś z tym zrobić. Zima w górach czy na wsi jest całkiem fajna, ale spędzenie jej w mieście, jest opcją nie do przyjęcia. Uciekać, póki dupa nie zmarznie - w stronę Zwrotnika Raka.

Kontakty zawierane przez Internet traktuję z pewną taką nieśmiałością - także dlatego zdecydowanie się na przyjazd trwało kilka lat. Przelew na parę tysięcy złotych na ręce czlowieka którego w życiu nie widziałem i od którego nie mam żadnych gwarancji może być dobrym rozpoczęciem realnej znajomości, choć nie można wykluczyć, że mógłby oznaczać spore kłopoty.

Z kopią wizy udaję się na lotnisko. Wypuszczą chyba? Tak, puścili - pewno przyjęliby cokolwiek innego wypisanego arabskimi bukwami. Reszta formalności na miejscu: senny kolega z podwójnym kółkiem na głowie (ogal) owiniętej białą szmatą (gutra) wyciąga z odpowiedniej półki odpowiednią kartkę, całą w różu odcienia majteczkowego i wręcza mi ją. Kieruję się w stronę wyjścia. Zaraz! Nie tak prosto! Najpierw zdjęcie oka. Nie ma, że boli, nie pomogą spreparowane szkła kontaktowe - robimy zdjęcie dna oka - siatkówka jest równie niepowtarzalna jak odciski palców. Od tej pory słowa i uczynki spisane będą w bazach danych tutejszej tajnej policji "si aj di". Witamy w Matrixie.

 

Na parkigu, mimo że jest 1:00 A.M., ciepło jak w tropikach. Musi co samolot nie pomylił drogi. Z przyjemnością wskakuję do klimatyzowanego auta. Tutaj kończą się moje bombajskie porównania. Klimatyzacja nie przestaje pracować w notorycznych korkach lecz za chwilę zaczynamy się poruszać szybko wielopasmową autostradą. Wokół panuje niespotykana jak na Środkowy Wschód cisza i porządek ruchu drogowego. Przylecicie z Polski, to się ze mną w tym względzie nie zgodzicie, ale przed przyjazdem zróbcie sobie rajd samochodowy z Istambułu do Kalkuty, to zrozumiecie w czym rzecz.

Chata nie zaskoczyła mnie w szczególności. Leniwa jaszczurka wybrała sobie sadybę akurat w lewym górnym rogu salonu. Nie wiedzieć po co, bo kiedy klimtyzacja jest wyłaczona dla muchy jest za gorąco, a przy właczonej maszynie też im się latać nie chce. Wszystkie karaluchy siedza w kuchni - co by robiły w górnym prawym rogu bawialni? Gekony jednak mają swoje zwyczaje. Najbardziej lubią mieszkanie za obrazkami, nieźle im się biega po wymalowanych emulsją ścianach, najlepiej jednak czują się na gładkich szybach - pięknie wyglądają pięciopalczaste łapki, maleńkimi przyssawkami przytwierdzone do szyby. Jedna sekunda i gekon pobiegł dalej po pionewj powierzchni w swoich jaszczurczych sprawach. Ogródek wielkości 2 na 10 metrów jest całkiem wystarczający. Krzak czegoś pięknie kwitnącego, młoda palma ozdobna, kilka doniczek z kwiatami, piecyk do grilla. Do plazy jakieś pól kilometra, ale I tak się tam jeździ samochodem.

Pierwsza sprawa - telefon komórkowy. Tutejszy monopolista telekomunikacji stacjonarnej i komórkowej nie dał szansy innym firmom. Wielki szklany gmach ze świecącym wyposażeniem, zasady panujące w biurze charakterystyczne dla wszystkich instytucji publicznych tego kraju. Wchodzę na wielką halę, biorę numerek i siadam na środku tej wielkiej hali z 30 okienkami, nad którymi na wyświetlaczu mogę przeczytać liczby znacznie mniejsze od tych widniejących na moim kwitku… Obłsuga jest jednak czujna - po jakichś 10 minutach czekania zostaję powiadomiony o tym, żeby udać się do okienka nr 14. Dlaczego? Wostok - dielo tonkoje… Oddech ulgi. Mimo obaw, otrzymuję nowego SIM'a w zasadzie jedynie na kserówkę mojej wizy wizytowej. Oficjalnie prawo do telefonu komórkowego mają wyłącznie rezydenci (posiadacze wiz rezydenckich) i lokale, ale wszystko można, co nie można, byle z wolna i z ostrożna…

Jest więc numer komórkowy, który można umieścić na CV. Ma to znaczenie kluczowe, bo dodzwonienie się na numer stacjonarny do mieszkania w ktorym mieszkam będzie przez najbliższych kilka dni niemożnością…. Abonament Etisalatu zapewnia abonentom nieograniczony dostęp do rozmów lokalnych za darmo - co oznacza w praktyce, że można do woli dzwonić pod wszstkie numery stacjonarne w obrębie danego Emiratu nic za to nie płacąc. Ponadto Dubajska Izba Handlowa wydała spis wszystkich kilkuset tysięcy przedsiębiorstw tego emiratu z numerami faksow i innymi danymi identyfikacyjnymi, natomiast program komputerowy do wysyłania faksów umożliwia przystosowanie listu motywacyjnego czy strony tytułowej faksu, poprzez wklejenie nazwy firmy i jej innych danych w najbardziej adekwatnych miejscach, w taki sposób, że mało kto zorientuje się o co w tym wszystkim chodzi. Moj zacny gospodarz skojarzył te wszystkie fakty, raczył pożyczyc jeszcze swojego laptopa uzbrojonego w płytkę z bazą danych firm, rewelacyjny program faksujący do tysięcy odbiorców po jednym kliknięciu myszką, wszystko to by puścić w ruch smiertelną broń - Faksy Dywanowe...

Po kilku korektach "regionalizujacych" wygląd oraz brzmienie mojego życiorysu zastanawiałem się, czy nie jest ono przypadkiem zagubiona własnoscią Cesarza Francuzów… Pierwsze popołudnie spędzone na wyborze bazy ok. 2500 przedsiębiorstw, które na oko mogłyby stanowić obiekt mojego zainteresowania, przeistoczyło się w noc wytężonej pracy maszyn faksowych w róznych punktach miasta. Nazajutrz już pierwsze tego efekty - rajd taksówką po mieście, z nieustannie powtarzającym się scenariuszem: Wskazówki udzielane po angielsku przez sekretarki nigdy nie wystarczają do trafienia do siedziby firmy (w Emiratach stosowany jest landmarkowy system adresowania - nie stosuje się nazw ulic ani numerów domów, czyli w praktyce adres może wyglądać tak: pierwsza w prawo za pomnikiem dzbanka, przy sklepie z kurami Mohammeda Allego w lewo, 300 metrów prosto w bramę między meczetem a zakładem kuśnierskim Khana Hassana, po schodach na 2 piętro, siódme drzwi na lewo od piątych drzwi na prawo od wejścia do sklepu z baraniną Narassimo Nasralli). Prawie zawsze kończy się na tym, że mój telefon trafia w ręce kierowcy, język rozmówcy zmieniany jest wtedy na hindi i sprawa nabiera pomyślnego obrotu. "malum hai! Achha!" i po kilku rundach honorowych o mniejszym lub większym promieniu taksówkarz z dumą wskazuje mi właściwy budynek.

Przy rozmiarze, jaki nadałem mojej akcji faksów dywanowych nie pozostaje już czasu na dokładne sprawdzenie z kim i po co mam rozmawiać. Każda nazwa firmy wypowiadana przez sekratrki może przybierać tak nieoczekiwane brzmienia, ze zapomnij o zrozumieniu o co chodzi. Skutkiem tego często dopiero po przyjeździe dowiaduję się kto właściwie chciał ze mną rozmawiać i w jakim celu. Jest to, nie przeczę, należyta zemsta za kilogramy cudzego papieru zużytego w różnych miejscach miasta. Dla przykładu, po prostu chcieli dowiedzieć się co za dziwne indywiduum widzi szanse wykorzystania swojego wyjątkowo starannego wykształcenia w sklepiku warzywnym z wyszynkiem wody sodowej. Inni są ucieszeni, bo pierwszy raz w ogóle otrzymali faks od kogoś… Kiedy po jakims czasie zaczynam już dzwoniących traktować z butą, proponując aby opowiedzieli coś o swojej firmie, okazuje się że telefon pochodzi od przedsiębiorstwa, którego w regionie po prostu nie można nie znać, dla porównania z polskimi realiami niech to będzie PKP. Nie ma czasu, żeby się nudzić. Po pięciu dniach po 4 rozmowy dziennie nabieram już pojęcia o topografii miasta a także o licznych grupach etnicznych jak i religijnych prowadzących tutaj swoje interesy. Przydaje się też wyczucie z kim o czym rozmawiać "między wierszami" = z Eruropejczyakmi na temat pracy, z Hindusami o rodzinie, z Arabami o religii, z Pakistańczykami o wszystkim naraz. Szybko nabieram wiary we własne siły. Muszę pojąć, że nie należy się rzucać na szyję pracodawcy przy pierwszej propozycji, bo wyrobienie wizy pracowniczej jest sprawą nieodwołalną - nierzadko okazuje się, że zazdrosny szef może krnąbrnego byłego podwładnego zmusić do przezimowania pół roku poza Emiratmi, bo rutynowa sprawą przy anulowaniu wizy pracowniczej jest wbicie zakazu wjazdu do kraju na pół roku.

Kilkudniowe rozbijanie się taksówkami po mieście przynosi konkretne rezultaty: Z dwóch najlepszych propozycji nie moge wybrać tej właściwej. Osiołkowi w żłobie dano - niezłą pensje, ale mieszkanie w zimnym kraju lub też grzanie kości w cieplejszym klimacie i bardziej profesjonalne podejście do biznesu za mniejsze pieniądze. Pozostaje szok, jak prędko się to wszystko rozgrywa - w życiu nie miałem takiego przerobu ofert pracy jak w ciągu tych dwóch tygodni. Z dnia na dzień zaczynam czuć się pewniej. W kraju, gdzie praktycznie wszyscy są gastarbeiterami nie ma się najmniejszego poczucia skrępowania swoją obcością. Można spotkać tutaj bez mała wszystkie rasy i języki naszej planety.

Wchodzi do siedziby naszej firmy goniec z UPS. Od progu wita się w języku Malayalam. Zaskoczony kolega pyta się:
- Skad znasz nasz jezyk?
- Jestem Keralita, chociaż nie z Kerali.
- A skąd jesteś?
- Z Bombaju.
- (pokazując na mnie) My tu mamy jednego z Bombaju.
- A, fajnie. - Mówi niczym nie zbity z tropu goniec. - A z jakiej dzielnicy?
- Zachodnia Bandra - odpowiadam.
- Pewnie gdzieś koło Pali Hill, tam gdzie mieszka Amitabh Bachan?
- Nie, na Chimbai Rd, koło kościoła św. Ducha, ale miałem zdjęcia do filmu z Abhishekiem Bachanem w Studiu Mehbob…
Porozumiewawcze spojrzenia. W Dubaju łatwo o to, żeby swój trafił na swego.

P.R.

 

Powrót na Stronę Główną

Mapa Dubaju || Mapa Środkowego Wschodu || Galeria z Emiratów || Noniland || Galeria Dzieci z Domu Dziecka w Bytowie || Linki
Burj Al Arab || Współpraca Handlowa || Oferta pracy w Dubaju || Wiza do Dubaju || Obyczaje || Mieszkanie w Dubaju
Ramadan || Felietony A'hiby S. || Zjednoczone Emiraty Arabskie - Pytania i Odpowiedzi || Dubai jakiego nie znacie
Sklep arabski || Jak szukać i znaleźć szybko i bezstresowo pracę w Emiratach

Dubai Shopping Festival - Co to jest? Na czym polega?